Gdzie jest Bóg… | Metodyści

Gdzie jest Bóg…

Pierwsze lekcje szkoły niedzielnej… Bóg stworzył niebo i ziemię… Potem słuchamy kazania o tym, jak Bóg odpowiada na modlitwy, czytamy niezwykłe opowiadania o tym, jak przez modlitwy zmienił się świat. Wszystko wspaniałe i poukładane. Otrzymaliśmy odpowiedzi na swoje pierwsze pytania. Świat wydawał się uporządkowany. Teraz wiemy, jak żyć i do kogo się zwracać, kiedy jest nam źle…

Przychodzi pewien czas i spostrzegamy, że wszystko nie jest takie proste. Widzimy, jak wiele jest wokół nas niesprawiedliwości, a kiedy mamy nadzieję na moc modlitwy, Bóg, zdaje się, nie słyszy nas. W czym problem? Być może przeszedł czas cudów lub problem znajduje się w nas samych i po prostu brak nam wiary?

Na szczęście, Biblia nie jest zbiorem legend i wymysłów, ale uczciwą księgą, która opisuje społeczność realnych ludzi z realnym Bogiem, ich wzloty i rozczarowania. Biblijni bohaterowie nie byli “supermenami”, którzy nigdy nie wątpili i dla których wszystko zawsze było jasne. Oni stawali niekiedy przed takimi samymi pytaniami, jak i my, w XXI wieku.

Prawie dwa tysiące lat temu młody Kościół miał możliwość przekonać się o mocy Boga, która przejawiała się w cudach dokonywanych przez apostołów. Wierzący mieli nadzieję, że teraz w ich życiu nie będzie problemów, przecież “jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”

Jednak nie wszystko było takie proste. Niedługo po powstaniu Kościoła poniósł śmierć pierwszy męczennik – Szczepan, wierny sługa Boży. Został on ukamienowany. Wkrótce i inni chrześcijanie doświadczyli na sobie ciężar karzącej ręki rzymskiej władzy (m.in. Neron prześladował chrześcijan po pożarze Rzymu w 64 roku).

Dlaczego Bóg nie odpowiadał na modlitwy? Dlaczego Paweł, przez którego Bóg dokonał tyle cudów, sam nie mógł być uzdrowiony od “ciernia w ciele” (2 Kor.12:7-8)? I patrząc na śmierć apostołów można tylko zastanawiać się, dlaczego Bóg nie wstawił się za swoimi wiernymi sługami?

Zapewne podobne pytania nasuwały się przyjaciołom i krewnym zmarłego Łazarza, kiedy Chrystus przyszedł do Betanii, gdzie dopiero co pogrzebali Jego przyjaciela. “Gdybyś tu był …” – te słowa pełne wyrzutu wypowiedziano w Ewangelii trzykrotnie ( J 11:21, 32, 37). Gdzie był Bóg?

Przyzwyczailiśmy się przedstawiać Boga jako Pantokratora (Wszechwładcę), podobnego do idealnego programisty, który napisał program i obserwuje, jak on pracuje. Programista odpowiada za wszystkie braki w połączeniu, usterki, prawidłowy lub nieprawidłowy wynik pracy.

Analogia ta nie zawsze jest słuszna. Pan Bóg obdzielił człowieka wolną wolą, która daje możliwość niepodporządkowania się woli Stwórcy. I człowiek z tej swobody skorzystał. Wpierw zdarzył się upadek aniołów, potem człowiek zdecydował iść swoją drogą i Bóg pozwolił na to.

Jednak każda swoboda zawsze idzie w parze z odpowiedzialnością i ludzkość doświadczyła skutki swojego wyboru. Na świat przyszły choroby i cierpienia. Sprawiedliwości było niewiele.

Wszyscy rodzimy się w świecie pełnym cierpienia. Chrześcijaninie to ludzie, którzy zdecydowali się wrócić do życia zgodnego z Bożym planem. I Bóg pomaga im doprowadzić zburzone życie do porządku. Stopniowo, dzień po dniu, odbudowujemy stracone nawyki życia z Bogiem.

Ciałem należymy jednak do tego świata. Możemy być niesprawiedliwie oskarżeni, uwięzieni a nawet straceni. Mamy jednak nadzieję, że ten świat się zmieni – nastanie czas gdy: „Otrze (Bóg) wszelką łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie” (Ap 21,3).

A cóż teraz? Czyżby Bóg obojętnie patrzył na to, jak cierpią Jego dzieci? Jeden z niemieckich teologów Jürgen Moltmann (ur.1926) napisał niezwykłą książkę pod tytułem “Ukrzyżowany Bóg”. Przytacza w niej pewne przeżycie osób z drugiej wojny światowej.

Dwóch więźniów w obozie koncentracyjnym, ojciec i syn, obserwowali z całym obozem, jak faszyści powiesili dwóch dorosłych Żydów i młodzieńca. Dorośli skonali szybko, młodzieniec natomiast męczył się pół godziny. Wtedy syn, pełen zgrozy, zapytał ojca: “Gdzie jest Bóg, gdzie On teraz jest?” Ojciec milczał, a potem cicho odpowiedział: “Gdzie jest Bóg? Jest tutaj. Wisi na szubienicy…”

Ta odpowiedź była jedyną poprawną w takiej sytuacji. Pan Bóg jest razem z tymi, którzy cierpią.

Stwórca nie zostawił świata pozwoliwszy mu zbierać skutki swojego wyboru. Bóg Sam przyszedł na ten świat. On przyszedł jako jeden z nas i przeszedł przez wszystko, przez co przechodzi człowiek.

Jezus Chrystus wiedział, co znaczy stracić najbliższych krewnych (najprawdopodobniej Józef umarł jeszcze przed tym, zanim Chrystus zaczął Swoje publiczne nauczanie). Jezus przeszedł przez niesłuszne oskarżenia i męczeńską śmierć na krzyżu. I tam, na krzyżu, dowiedział się, co znaczy czuć się opuszczonym przez Boga (“Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk.15:34). Właśnie dlatego krzyż dla chrześcijan jest symbolem nowej nadziei, którą mamy w każdej sytuacji.

Nie we wszelkim zdarzeniu trzeba jednak szukać głębszego sensu. Wiele z tego, z czym nam się wypada zmierzyć, dzieje się po prosto dlatego, że żyjemy w grzesznym, bezbożnym świecie. Ale u nas jest nadzieja, że każde trudności i każdy nonsens Bóg może przemienić w dobro.

Ponadto, wiemy, jak zakończy się historia świata. Wierzymy, że w końcu czasu nastanie Królestwo Boże, kiedy każdy twór znowu uzna Boga jako swojego Stwórcę i Pana.

A teraz możemy być pewni, że w każdej sytuacji, nawet w najgorszej, kiedy zdaje się nam, że nikt nie słyszy krzyku naszej duszy, Zbawiciel pozostaje z nami. On przeszedł przez wszystko i teraz mówi: “A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28:20).

(Pielgrzym Polski 2/2008)